niedziela, 28 października 2012

Sznurkobaniec: laureaci konkursu #2

Wczoraj przedstawiliśmy pomysł Gosi, a dzisiaj prezentujemy historyjkę, którą na nasz konkurs przesłała Kasia...


Nikt nie spodziewał się, że na spokojnym jak dotąd osiedlu może przytrafić się dramat. Tak się jednak stało. 

Stefan wracał do domu po męczącym dniu w pracy. Pokonywał już ostatnie stopnie kondygnacji swojego bloku z wielkiej płyty, kiedy coś go tknęło. Drzwi mieszkania były otwarte. Niedorozwinięty brat-psychopata nie siedział w zwykłym miejscu, czyli przywiązany do kaloryfera. Sznur był przecięty. 
"Nosz tego mi, kurna flak, jeszcze brakowało" - pomyślał Stefan. 
Szybko zawrócił, sprawdzając jeszcze przytomnie pomieszczenie zsypu, i rzucił się ku schodom. Ktoś pędził jak tornado, Stefan był jednak pewien, że to nie Pokrak, jak pieszczotliwie nazywał brata. Trudno, trzeba wezwać pomoc. 

Wzrok Stefana padł na ulotkę, którą ktoś zostawił pod drzwiami. Białe postacie na czerwonym tle i napis - "Miasto ma nowych bohaterów" - a pod spodem informacja, że agencja detektywistyczna świadczy różne usługi, między innymi szuka zaginionych. Co za wspaniały zbieg okoliczności - pomyślał Stefan, wykręcając numer telefonu.
- Halo? Pan Widzimirk? Widźmirek? Widźimrk? Pan detektyw? Stefan z tej strony! Miasto jest w niebezpieczeństwie! Psychopata na wolności!!! 
Detektywi po chwili byli na miejscu. Jak ustalono, Pokrak miał pomoc z zewnątrz. Zdołał doczołgać się do komputera i nawiązał kontakt z pracownicą jednej z łódzkich firm, pracującą w dziale Masturbatorów Ego Pana Prezesa. Zdołał wmówić kobiecie, że ktoś go złośliwie przywiązał do kaloryfera, a naiwna masturbatorka uwierzyła. 
- Musicie go znaleźć, panowie detektywi! Mój brat jest zdolnym do wszystkiego psychopatą! Myśmy go przywiązywali linką jeszcze za czasów mamusi, ale któregoś razu linka nie wytrzymała i jak się zerwał, to narobił nam kłopotów! Posmarował się takim błyszczącym pudrem z Avonu i wyszedł na dwór, to wszystkie dziewczyny z osiedla za nim latały i go nazywały Edward. Gorzej, że jemu się to spodobało i pogryzł kilka z nich, ledwie nam się udało przed policją całą sprawę zatuszować! Proszę, pomóżcie! Pomożecie?

Detektywi spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się ze zrozumieniem. Odpowiedź była jasna.
Kasia Goszczyńska-Jurgielaniec

2 komentarze:

  1. hehehe, dobre!! :) A teraz proszę już o ciąg dalszy prawdziwej historii z koniem ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ależ koń się znalazł i aktualnie okupuje balkon. Jeśli będą skargi Widzimrka i Mrzokonimow na pewno zostaną wezwani, by uratować sytuację :P

    OdpowiedzUsuń