poniedziałek, 10 grudnia 2012

Inna beczka

Tym razem zapowiadała się akcja nieszablonowa.
Widzimrka i Mrzokonimow już trzeci tydzień usiłowali rozwiązać sprawę, o której nie wiedzieli nic, a zwłaszcza tego, czego ona dotyczy. Oczekiwali właśnie informatora, który miał im to klarownie wytłumaczyć.
Promienie słońca żłobiły mury popularnego lokalu w centrum miasta o wdzięcznej nazwie „Z Innej Beczki”, w którym aktualnie przebywali. Mrzokonimow próbował pić serwowaną tutaj kawę, Widzimrka ślęczał zaś nad swoją ulubioną herbatą – słodzoną, nie mieszaną. Obaj, w czasie coraz dłuższych przerw między kolejnymi łykami, zerkali na klientelę, starając się wyłowić tajemniczą wtyczkę. Jednak rozpoznanie kogoś, kogo nigdy agenckie oczy nie uświadczyły, zwłaszcza pośród ludzi jednakowo ubranych w celowo niemodne flanelowe koszule w kratę i za duże okulary na nosie, a także przysłuchiwanie się prowadzonym przez nich rozmowom, jedynie potęgowało u agentów frustrację.
- Tym razem Herr Freulain się nie postarał – burknął Mrzokonimow, a następnie zamoczył wargi w kawopodobnym napoju, jednak przypomniawszy sobie, co za ciecz znajdowała się wewnątrz kubka, natychmiast je cofnął.
- Nie wybrałem jeszcze tematu pracy licencjackiej – siedzący przy sąsiednim stoliku w wystudiowanej pozie chłopak co chwila rzucał zdania tak błahe, że Mrzokonimowa bolało. Co innego Widzimrka: skoncentrowany na swoim zadaniu tak dalece, że pozostawał głuchy na pogłębiającą się dysharmonię rozmów. – A tak z innej beczki, zastanawiam się nad zapisaniem na kurs szermierki.
Towarzysze młodego pozera pokiwali głowami.
- Ale z innej beczki... – odezwał się drugi głos. - W tym miesiącu miasto organizuje nowy festiwal. Można by ewentualnie i zaszczytnie się tam, wiecie, no tego, że tak elokwentnie powiem - wybrać.
- Można, można – potakiwały jednakowe okulary i flanele, jedna z nich zaraz wtrąciła:
- A tak z innej beczki – byliście w tym antykwariacie tym tutaj obok?
Mrzokonimow czuł, że poziom jego irytacji osiąga swoje Mont Blanc. Atmosfera tego miejsca coraz mocniej szarpała jego i tak już niedokończone myśli. Tym bardziej, że zewsząd toczyły się początki dyskusji, nigdy zaś ich sedno.
Do stolika Widzimrki i Mrzokonimowa podszedł mężczyzna, któremu okulary zasłaniały trzy czwarte twarzy. Domyślili się, że to ich kontakt. On też się domyślił, że jest ich kontaktem. Zaproponowali mu krzesło. W lokalu nie było krzeseł. Tu w „Z innej beczki” siedziało się na beczkach. Zaproponowali mu jedną.
- Wreszcie się spotykamy – zaczął Widzimrka i łyknął herbaty.
- Cieszymy się, że zdecydował się pan z nami spotkać - dorzucił Mrzokonimow i dla odmiany nie tknął kawy.
- To nam wiele ułatwi...
- Tak, tak... - przerwał gość, rozglądając się po lokalu. - A tak z innej beczki, ponoć niezłą pierogarnię tu niedaleko otworzyli.
- Chce Pan zmienić lokal? - Mrzokonimowowi zadrżał z poirytowania głos.
- Nie, nie, jest zacnie. Powiedziałem to tylko tak, ad casum.
Agenci spojrzeli po sobie. Westchnęli. Mrzokonimow wstał i podszedł do kontuaru. Nie chciał kawy. Żeby tę akcję słusznie rozegrać musiał się napić.
- Piwo, proszę – rzucił barmance.
Niestety, na piwo trzeba było jeszcze poczekać. Właśnie się skończyło, ale obiecano mu, że naleją z innej beczki.

4 komentarze:

  1. Lepiej na beczkach niż na paletach i lepiej facet w okularach na trzy czwarte twarzy, niż pornogrubas lub też faraon władca starożytnego Egiptu.

    To dopiero było absurdalne...

    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dobrą sprawę, pewien faraon też nosi okulary na 3/4 twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedzę w koszuli w kratę i przez Was zaczęłam indentyfikować się z tłumem, ale na szczęście przypomniałam sobie, że nie mam wielkich okularów. Uf, jednak się wyróżniam.
    A teraz miejcie się na baczności, bo będę Was obserwować, a mieszkam wcale blisko, mwahaha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ będzie nam bardzo miło i czujemy się wręcz zaszczyceni, nigdy zaszczuci :)

    OdpowiedzUsuń