poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Nieznośna lekkość guzika

Młody brunet przyniósł do stolika zamówienie.
„Słodzona, nie mieszana - dla którego z panów?” - zapytał uprzejmie. Widzimrka lekko uniósł rękę i niemal niezauważalnie skinął głową. Nie pozostawiało to wątpliwości, że ceni minimalizm.
„Pierniczek w polewie cukrowej?” - drugie pytanie padło czysto formalnie i Mrzokonimow równie czysto, co formalnie odparł:
„Dla mnie”.
Chcąc ułatwić sympatycznemu kelnerowi podanie smakowicie wyglądającej zawartości talerzyka, agent przesunął spoczywającą na stoliku książkę. Doceniając ten gest, brunet uśmiechnął się, skinął głową, podał numer swojego konta bankowego na który należało przelać opłatę za usługę plus napiwek, po czym kląsknął i pocwałował za kontuar baru.
Taras nieśpiesznie zapełniał się ludźmi, a za plecami Mrzokonimowa, przy sąsiednim stoliku od dłuższego czasu tkwił kos, obok którego jakiś klient pozostawił niedopitą wodę mineralną.
Również na dole życie toczyło się spokojnie i niemal zwyczajnie.
„Hm” - chrząknął Widzimrka i czym prędzej popił tę onomatopeję herbatą.
„Co takiego?”, Mrzokonimow przerwał studiowanie książki. Widzimrka nie odwracając wzroku od swej filiżanki odparł:
„Nieznośna lekkość guzika”
„Ano”, odparł Mrzokonimow i wrócił do lektury.
A Widzimrka z pewnym rozmarzeniem i ciepłym uśmiechem na ustach obserwował, jak przechodnie na placu zatrzymują się przy skromnej kupce guzików, mieniących się najróżniejszymi kolorami niemal jak w kalejdoskopie, wybierają jeden, próbują przypasować do koszuli lub garnituru, i przemieniwszy się w równie barwne ptaki - odlatywali, każdy w swoją stronę.

2 komentarze: