Kuba
nie kłamie.
W przeciwieństwie do mnie. Mnie zdarza się to wprawdzie sporadycznie i przeważnie dla zabawy, dla podpuszczenia, ale jednak. Nie kłamię nałogowo, ani nawet w regularnych odstępach czasu. Czasami, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Jak dzisiejszego wieczoru.
W przeciwieństwie do mnie. Mnie zdarza się to wprawdzie sporadycznie i przeważnie dla zabawy, dla podpuszczenia, ale jednak. Nie kłamię nałogowo, ani nawet w regularnych odstępach czasu. Czasami, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Jak dzisiejszego wieczoru.
Leżę
na łóżku i bawię się motkiem wełny, który znalazłam przy
okazji porządków. Podrzucam go niczym kotka. Kuba siedzi przed
komputerem i - jak co wieczór - gra w jakąś średniej jakości
strzelaninę. Nuda.
Wstaję
i podchodzę do okna. Na niebie w pełnej okazałości pojawił się
księżyc. Patrzę na niego i przypominam sobie wszystkie bzdurne
historyjki, które słyszałam jako smarkula. Nie patrz się w
księżyc, bo będziesz chodzić we śnie, powtarzali, więc ja
patrzyłam tym bardziej, bo nigdy nie chodziłam we śnie, a
wzbogaciłoby to moje doświadczenie. Kuba też nigdy nie
lunatykował, a ja mu wierzę, bo Kuba nie kłamie.
Krwawy
księżyc, mówię do Kuby i mówię nieprawdę, bo miesiączek lśni
pięknym srebrem, a nie żadnym szkarłatem. Ale chcę zwrócić na
siebie jego uwagę. To taka nasza gra: ja rzucam intrygującą uwagę,
nieprawdziwą, ale wiarygodną, Kuba odrywa się od tego, czym się
aktualnie zajmuje, podchodzi do mnie, ej, kłamczuszku, mówi, mnie
to zawsze rozbawia, że udało mi się go nabrać, a potem lądujemy
w łóżku i jest miło.
To
nasza gra, która urozmaica nam wieczory. Czasami.
Ale
dziś Kuba nie reaguje.
Patrzę
w niebo, szukam gwiazd, ale i tak mój wzrok pragnie oglądać
jedynego króla nocnego nieba. Zagryzam wargi.
Słyszałeś?,
zagajam ponownie, krwawy księżyc. To ponoć zły omen.
Cisza.
Oczy
mi wypadły, słyszę po chwili w odpowiedzi.
Odwracam
się zaskoczona.
Wygrał.
Przykuł moją uwagę. Ruszam w jego stronę. Stąpam powoli, kiedy
coś lepkiego pęka mi pod nogami, a stopa prześlizguje się po
czymś obrzydliwie ciepłym i kleistym, a potem … Spoglądam na
puste oczodoły mojego chłopaka.
Oczy
mi wypadły, powtarza szeptem, w którym ja słyszę panikę i
wiem, że mówi prawdę. Bo Kuba nie kłamie.
Zabrzmi to niewyszukanie, ale jest szczere: efekt Wow!
OdpowiedzUsuńJak deszcz padający do góry, tylko bardziej kleiście.
Dziękujemy, jesteśmy wzruszeni :) Postaramy się jeszcze taki efekt wywołać.
Usuń